Przełom 2023 / 2024 powitał nas smutną wiadomością o odejściu z ziemskiej wędrówki Klee Benally’ego, jednej z najbardziej charakterystycznych postaci z Narodu Nawaho, artysty muzyka, aktywisty politycznego i ekologicznego, poety, znanego w Polsce również jako lidera formacji punkrockowej Blackfire. Bywał w Polsce, zna go wielu polskich indianistów, kilkoro z nich miało szansę odwiedzić go w Ameryce.

Był znany z wielu aktywności, ale jedną z nich była wieloletnia walka z rozbudową ośrodka narciarskiego Arizona Snowbowl na jednym ze szczytów San Francisco, pasma górskiego na północ od Flagstaff, które 13 lokalnych plemion uważa za święte. Protestował nie tylko przeciwko rozbudowie, ale także z przeciwko wykorzystywaniu oczyszczonych ścieków do wytwarzania śniegu, które według rdzennych Amerykanów i grup ekologicznych jest uznane za zatruwanie środowiska. Protestował przeciwko kopalni pumeksu na tych samych szczytach oraz przeciwko wydobyciu i transportowi uranu w okolicy Flagstaff. Był m.in. aktywistą znanej grupy Protect The Peaks!

Aktywizm łączył z działalnością artystyczną i edukacyjną. Organizował wydarzenia społecznościowe, nie tylko wśród młodzieży, aczkolwiek właśnie młodych tubylców uczył umiejętności korzystania z mediów i filmu jako możliwości wyrażania swoich emocji, prawdy o świecie Indian, tubylczego spojrzenia na świat.

Klee Benally pochodził z tradycyjnej, choć mieszanej rodziny. Był wychowywany w tradycyjnej kulturze Diné (jak mówią o sobie Nawahowie): ojciec Klee – Jones Benally – jest tradycyjnym szamanem Diné, a jego matka – Berta Benally – jest aktywistką i muzykiem ludowym o – uwaga! – rosyjsko-polsko-żydowskich korzeniach. Na marginesie, nie pierwszy to przypadek, gdy wśród tradycyjnych Indian znajdujemy „wątki polskie”.

Najbardziej znana grupa muzyczna Klee Benally’ego to Blackfire, punkrockowa formacja, która w swych piosenkach prezentowała indiański aktywizm, podnosiła sprawy rasizmu, dewastacji Ziemi, degradacji społeczności tubylczych w rezerwatach. Bywarła w Polsce.

Klee Benally był inicjatorem zawieszenia działalności Blackfire po to, aby rodzeństwo Benally (siostra Jeneda, brat Clayson) mogło bardziej zaangażować się w działalność aktywistyczną. Klee Benally sprawy obrony Ziemi traktował nierozerwalnie ze sprawami wolności religijnej, porównując niszczenie środowiska z brakiem gwarancji wolności religijnej: Walka o przetrwanie kulturowe to walka o ochronę świętych miejsc (wypowiedź dla The Arizona Republic z 2013 r.).

Jego aktywność nie ograniczała się do Nawahów, miała niekiedy wymiar panindiański. Penelope Green w The New York Times (Klee Benally, Navajo Activist and Artist, Dies at 48, 7 stycznia 2024) przytacza jego wypowiedź dla The Albuquerque Journal z 2003 roku: Niektórzy ludzie oglądają za dużo filmów i myślą, że John Wayne zabił wszystkich Indian albo tańczą z wilkami […] Ale w rzeczywistości w całych Stanach Zjednoczonych jest ponad 500 narodów, które kultywują swoje kultury, własny, indywidualny sposób życia, własne języki i własne ceremonie.

Tak Polacy wspominają Klee Benally’ego (cytaty za ich wypowiedziami z profili na Facebooku):

Dariusz Kachlak: Klee Benally, pochodził… jak trudno mi o Nim pisać w czasie przeszłym… Klee pochodził z tradycyjnej, nawahijskiej rodziny, mieszkają w Phoenix w Arizonie. W 2002 roku, dość znamiennym dla mnie osobiście ze względu na zajmowanie się wtedy organizowaniem kolejnej wizyty Jamesa Robideau w Polsce, doszły nasze środowisko informacje, że pewna kobieta, z grubsza mówiąc – Indianka o bardzo dziwnych korzeniach….poszukuje swoich polskich przodków w okolicach Białegostoku. Dziwne dość wydało się to wtedy, ale historia dopiero miała się tak naprawdę rozpocząć. Okazało się, że budzące z początku wątpliwości pochodzenie grupy Blackfire to faktycznie jak najbardziej indiańska kapela, grająca ostrego punk rocka z elementami tradycyjnej muzyki indiańskiej (nawahijskiej). […] Obserwowałem działalność Klee przez lata na Internecie – byłem zafascynowany Jego zaangażowaniem, szczerością w tych działaniach, tym, iż nie robił niczego ani na pokaz, a tym bardziej na odwal się. Przemawiało przez Niego zawsze całkowite przekonanie do spraw, w które się angażował. […]

Anna Kaproń: Od kilku dni sama miałam coś napisać, ale nic mi się nie kleiło. Ta informacja zmiotła mnie z planszy. Tym bardziej, że tydzień przed śmiercią składałam Klee gratulacje z wydania książki. Nie ma dnia od Sylwestra abym o nich nie myślała. Niestety nie miałam tyle szczęścia spotkać ich osobiście – próbowaliśmy ich ściągnąć przy okazji tras po Europie […]. To jest ten rodzaj sympatii, której nie wiesz skąd się wzięła. Po prostu pokochałam ich od pierwszego usłyszenia. Klee był dla mnie twardzielem, prawdziwym wojownikiem dlatego nadal nie potrafię się pogodzić że odszedł.

Marek Nowocień: dziękuję za to wspomnienie. I za minione 20 lat promocji rodziny Benally – bez tego nie byloby tylu pięknych spotkań w Polsce, Czechach, Niemczech i USA. Klee i jego rodzina nie gościliby w moim rodzinnym domu i na zamku Frankenstein, a ja nie spędzałbym Wielkanocy na ich ranczu i nie witał Słońca na Alcatraz. Nie byłoby wspólnych wizyt w świętych miejscach w Polsce i Dinetah (Kraju Nawahów), nie byłoby koncertów tradycyjnych i punkowych, akcji protestacyjnych i edukacyjnych po obu stronach Oceanu. Nie byłoby polsko-nawahijskich obchodów chińskiego Nowego Roku we Flagstaff, mroźnego powitania wiosny z uczestnikami Najdłuższego Marszu pod szczytem świętych Wzgórz San Francisco, moich odwiedzin na ojczystej ziemi przodków Klee w Big Mountain i – jakże by inaczej – wspólnych Pieśni AIM czy malowania pisanek. Bez Klee trudno byłoby pojąć co znaczy współczesny tubylczy bezkompromisowy tradycjonalizm. My bylibyśmy mniej indiańscy, a Oni – mniej polscy. […] Przesłanie Klee – że aktywizm może być sztuką, a sztuka powinna być aktywizmem – zapadło mi w sercu. Trudne zadanie na trudne czasy, tym trudniejsze bez Klee..

Antonio Cardenas (w odpowiedzi Markowi Nowocieniowi): he still a good man Klee. May his peace be with him on his journey.

Monika Chrabąszcz-Tarkowska: Pamiętam doskonale nasze spotkanie w Krakowie w 2002 i potem na ich czeskiej trasie. Tamten czas mnie w pewnym sensie ukształtował. Nigdy nie zapomnę Klee – miał w sobie ogrom siły i wrażliwości zarazem. Mam serce w kawałkach […]

Anna Kaproń w swoim wspomnieniu pisze o książce Klee – jeszcze 21 grudnia 2023 r., a więc na kilka dni przed odejściem, we Flagstaff promował swoją książkę pt. No Spiritual Surrender, Indigenous Anarchy in Defense of the Sacred o jego doświadczeniach i intencjach walki o święte miejsca. Kianna Joe z Navaho Times wspomina, że Benally opowiedział, jak wiele razy był aresztowany, a także przywiązywał się do ciężkich maszyn, aby przekazać, że „nigdzie się nie wybiera ze względu na ziemię”.

Krzysztof M.Mączkowski

(na zdjęciu: Klee Benally – po prawej – podczas The Longest Walk II w 2008 r. Fot. Marka Nowocienia)